Strony

piątek, 5 października 2018

Moczarne albo przeminęło z wiatrem

Pierwszym przyrodnikom docierającym w powojenne Bieszczady „Puszcza Bukowa” na Moczarnem jawiła się jako relikt pierwotnej Puszczy Karpackiej. Kniei pokrywającej przed wiekami cały potężny łuk górski o długości 1300 kilometrów. Puszczy uszczuplanej przez stulecia zarówno od góry na wysokogórskie pastwiska, jak też od dołu na role i sianożęcia. Przez spławne rzeki i wozami zaprzężonymi w woły dostarczającej miliony kubików drewna mieszkańcom nizin. Chroniącej niezwykłe i jeszcze dotychczas nie w pełni poznane bogactwo pięciu królestw świata ożywionego.
Panta rhei 1939-2017, lasy na Moczarnem ledwie tu wyzierają z lewej krawędzi zdjęcia
Puszcza ta niedostępnością wysokich szczytów, stromych zboczy i głęboki dolin długo broniła ostatnich swych refugiów. Wreszcie wiek XIX - wiek pary i elektryczności gwizdem lokomotywy obwieścił kres resztkom karpackich pierwoborów, które odtąd niknąć miały w przepastnych trakach tartaków parowych i mknąć lorami na dalekie europejskie rynki. W 1894 roku wybitny polski leśnik Kazimierz Tarłowski-Acht obwieścił ich ostateczny kres pisząc: „Chów, a choćby tylko utrzymanie lasów dziewiczych, nie może już nigdy odegrać żadnej roli w gospodarstwie i raczej niegospodarstwem musiałby być nazwany, ale widok reprezentantów takiej olbrzymiej, dziewiczej wegetacyi wywołuje uczucia uszanowania i pietyzmu, podobnego do tych, jakie w nas budzą zabytki i pomniki starej sztuki lub sławy narodowej, tembardziej, że niedaleką zapewne jest chwila, gdy nad mogiłą ostatniego świerka z prastarych, dziewiczych puszcz karpackich trzeba będzie skruszyć tarczę rodową." klik>

Jak to się więc stało, że w połowie wieku XX (1955-56) polski botanik, spec od mszaków Stanisław Lisowski były więzień obozu koncentracyjnego Natzweiler-Struthof, napisał: „Najpiękniejszym fragmentem leśnym w Bieszczadach Zachodnich jest Puszcza Bukowa. Należy ona niewątpliwie do najbardziej pierwotnych lasów tego typu u nas w kraju. Dlatego też jej ochrona leży w interesie nauki jak i gospodarki leśnej… Puszcza Bukowa nie jest na całym swoim obszarze lasem jednorodnym. Obok czystych buczyn spotykamy tutaj miejscami nieraz nawet znaczną domieszkę jaworu lub jodły. Jedno jest tylko wszędzie dla niej wspólne: porasta ją na całym terenie starodrzew. Potężne pnie rosnących buków, jodeł, i jaworów, porośnięte zwartym kożuchem epifitów, miejscami wprost trudne do przebycia zwały próchniejących pni i wykrotów, łącznie ze stromymi, obfitującymi w źródliska zboczami, nadają kompleksowi leśnemu pierwotny, puszczański charakter” (Chrońmy Przyrodę Ojczystą tom XIII, zeszyt 1, 1957).
Jak to się stało, że ta leśna dolina o znacznej powierzchni prawie 4 tysięcy hektarów zachowała charakter pierwoboru do połowy XX wieku. Przecież człowiek dotarł tu już neolicie, jak zaświadczają niedawne znaleziska archeologiczne klik> 
Podstawowym narzędziem rewolucji neolitycznej nie były z pewnością takie oto toporki ale ogień.
Czy istotnie już człowiek neolityczny odlesiał ogniem bieszczadzkie połoniny i prowadził tu wypas? 
Popatrzmy na ciekawą historię tego miejsca i podumajmy nad przyczynami zachowania jednego z ostatnich refugiów Puszczy w Bieszczadach.
I - dolina górnej Solinki jako jedna z nielicznych większych dolin bieszczadzkich nie stała się nigdy trwale zasiedlonym terenem. Pierwsza i ostatnia próba lokacji osady na gruntach królewskich należących do starostwa sanockiego miała tu miejsce dopiero w końcu XVI wieku i zakończyła się klęską po kilkudziesięciu latach. Podczas lustracji królewszczyzn w 1629 r. nie pozostał nec nuntius cladis, a mieszkańcy sąsiedniej wsi relacjonowali: „my z pobliższy wsi Solinki, ze wieś Moczarne jako przed tym w roku tysiąc sześćset dwudziestym wtorom przez powietrze od Pana Boga dopuszczone ludzie wymarli ostatek, co było zostało, od Węgrów i rozbójników są zniesieni i jednego człowieka w niej nie masz. Domy i sołtystwo spustoszone i budowania pozbierane i chałupy żadnej w niej nie masz. Pola pozarastali". Po istniejącej tu niegdyś cerkwi pozostała jedynie nazwa potoku - Cerkownik.
Mapa Zannoniego chociaż zawiera wiele szczegółów specjalnie dokładna nie jest
- droga z Wetliny wzdłuż Solinki wędruje na Przełęcz Użocką 
II – chociaż tzw. „droga węgierska” zaznaczony jest już na mapie z 1772 roku autorstwa Giovanni Antonio Rizzi Zannoniego (część arkusza Woiewodztwo Ruskie, Część Krakowskiego, Sędomirskiego y Bełzkiego z granicami Węgier, y Polski, ktore gory Karpackie nakształt łańcucha wyciągnione, od góry Wolska aż do Talabry, wyznaczaią) to nie była to trasa dostępna dla przewozu większych ładunków. Droga wspinała się bowiem na znaczną wysokość Przełęczy pod Czerteżem (906 m n.p.m.) aby spaść stromym zboczem do Nowej Sedlicy.
Galicyjskie linie kolejowe wraz z datami powstania - zielone kółko to Moczarne
III – teren położony był w dość znacznej odległości od linii kolejowych - zarówno od otwartej w 1874 roku Pierwszej Kolei Węgiersko-Galicyjskiej ponad 40 kilometrów i podobnie od ukończonej w 1906 kolei w dolinie Sanu. Kolej jednak powoli zbliżała się Moczarnego, chociaż nie w pełnym szyn rozstawie, lecz jako kolejka wąskotorowa. W latach 1890-1895 przedsiębiorstwo „Kolej Lokalna Nowy Łupków – Cisna, spółka Akcyjna” wybudowało odcinek łączący Nowy Łupków z Cisną-Majdanem o długości 25,16 km, zaś w 1904 r powstało odgałęzienie Cisna – Beskid.
Zaludnienie Bieszczadów Wysokich chociaż znacznie wyższe niż dzisiaj ale i tak najniższe w II Rzeczpospolitej
IV - Trzeba przypomnieć, że mimo iż zaludnienie Bieszczadów przed II wojną światową było znacznie większe niż obecnie i tak należało do najmniejszych w Europie Środkowej. Zapotrzebowanie na drewno miejscowej ludności chociaż spore, to dotykało niewielkiego procentu powierzchni tego rozległego kompleksu leśnego. Las gromadzki obejmował 219 morgów (około 126 ha). Maciej Augustyn historyk analizujący rozwój przemysłu drzewnego w Bieszczadach  podaje, że przeciętnie roczne zużycie drewna na jednego mieszkańca wynosiło 6 sążnia drewna (ok. 15 m3). Czyli 800 mieszkańców Wetliny mogło zużywać rocznie około nawet 10-15 tys. m3  co na całą dolinę jest liczbą nieznaczną (natomiast znacznie przewyższa możliwości produkcyjne lasu gromadzkiego). Poza tym samo zaludnienie wsi słabo przekładało się na stopień eksploatacji lasów, gdyż ten zależał głównie od potrzeb, możliwości i przedsiębiorczości właściciela lasów dominialnych stanowiących zwykle ponad 95% terenów leśnych.
Granice wsi Wetlina i Berehy Górne 
V - górna część doliny Moczarnego przynależała do innej wsi (Berehy Górne) niż dolne partie (Wetlina). W efekcie lasy powyżej potoku Głuchy były niejako „zabezpieczone” ze względów własnościowych.
W Karpatach, Zygmunt Ajdukiewicz
Wszystkie te ludnościowe, transportowe i gospodarcze uwarunkowania powodowały, że dla kolejnych hrabiów Konarski herbu Gryf, właścicieli Wetliny w latach 1752 – 1914, te kilka tysięcy hektarów lasu miało głównie walor jako teren łowiecki. Jak donoszą ówczesne źródła pozyskiwano tu wspaniałe wieńce jeleni, a nawet skóry niedźwiedzie.
Widok  z Pasma Granicznego przez dolinę Moczarnego w kierunku Połoniny Wetlińskiej
Poczytajmy, co napisano na marginesie ciekawej chociaż tragicznej, sprawy sądowej w 1894 roku:
Lasy Wetlińskie leżą na nieprzystępnych stokach Beskidu, wzniesione wysoko nad poziom morza, w odległych i komunikacyi ze światem pozbawionych górach, W tych lasach rosną tylko drzewa liściaste, przeważnie buki, przechodzące częściowo w strefę kosodrzewiny (autorowi chodziło tu raczej nie górski gatunek sosny, lecz strefę karłowatej buczyny na wysokości ponad 1200 m n.p.m.) .
Swoją drogą kosodrzewina na Moczarnym dzisiaj rośnie posadzona niegdyś przy budynku kolejki leśnej
Drzewa budulcowego, ani jednej sosny tam nie znajdzie (były za to budulcowe jodły, ale to już skrzętnie przemilczano), i przeto obecnie tylko drzewa opalowego dostarczaćby mogły, w okolicy, gdzie wszędzie opału jest do zbytku. Piszący, jako były członek komisyi powiatowej do regulacyi podatku gruntowego ustanowionej, zwiedzał przed kilkoma laty lasy Wetlińskie i brał udział w ich oszacowaniu. Wszystkie lasy pod samym Beskidem, w powiecie Liskim położone - były, W prowizorycznym katastrze z r. 1821 do nieużytków policzonemi, a przeto aż do r. 1880 opodatkowanemi nie były. 
W komisyi szacunkowej powiatu Liskiego, odzywały się także głosy, aby, gdy żadnego czystego dochodu z tych lasów wykazać się nie da, lasy takie do nieużytków policzone i jak dotąd, tak i nadal, do czasu nie były opodatkowanemi. Gdy wszakże ustawa z r. 1869 nie dozwalała zajęcia do nieużytków parceli, pokrytych jakąkolwiek roślinnością, komisye szacunkowe musiały przyjąć fikcyjny dochód tam, gdzie nie istniał, na 2 cnt. z morga. Cyfra ta przyjęta dla takich lasów powiatu Liskiego, została i przez centralną komisyę w Wiedniu (która wszystkie inne cyfry taryfowe podnosiła) zatrzymaną klik>

Las "Gromadzki Zrub" na Moczarnem - oś "Sprawy Wetlińskiej" fragment mapy toponomastycznej Wojciecha Krukara
Zupełnie inaczej do buczyn tych podchodzili włościanie z Wetliny, pozyskujący tu drewno na 219 morgach (około 126 ha). Początkowo odbywało się to na prawach serwitutu, po zniesieniu pańszczyzny (1848 r.) przekształconego we własność gromadzką. Dla ponad 800 włościan zamieszkujących wówczas Wetlinę te 219 morgów lasu było z pewnością bardzo ważne, gdyż zabezpieczało potrzeby opałowe i budulcowe. Jeszcze ważniejsze były jednak grunty orne i pastwiska, o które wszczęto spór z Ksawerym hrabią Konarskimi właścicielem Wetliny w latach 1851-1866. Spór o dawne pastwiska serwitutowe we wsi Wetlina zaczął się po zapoczątkowaniu ery konstytucyjnej i powołaniu galicyjskiego Sejmu Krajowego (1861–1918). Jak pisano - Grupa posłów ruskich …, dla przyciągnięcia do siebie posłów włościan, przyjęła za hasło swojej partji : ,,Lisy i pasowyska” to znaczy starała się o wywalczenie od wielkiej własności jak największych powierzchni dawnych serwitutowych, a nawet tabularnych lasów i pastwisk. 
Koło ruskich posłów I kadencji Sejmu Galicyjskiego , włościanie z tyłu, inteligencja z przodu, źródło Wikipedia
Posłem II kadencji sejmu (1867-1869) z okręgu Lisko-Baligród-Lutowiska został wójt gminy katastralnej Wetlina Dmytro Sycz (1822 — 8 stycznia 1890). Poseł Sycz stał się członkiem grupy posłów, złożonej z księży i urzędników ruskiego obrządku, żyjących z pensyj w kasach rządowych pobieranych, pod protekcją rządów centralistycznych do Sejmu wybranych.
Ogień wybuchnął w momencie rządów Henryka Konarskiego w 1876 roku. Wtedy to w procesie sądowym trwającym 20 lat hrabia wygrał sprawę o pastwisko i uzyskał wyrok na zwrot kosztów procesowych. Były one niemałe bo wynosiły 144 zł (około 700 dniówek roboczych). Gmina zapłacić nie chciała, a więc hrabia sądowo zajął las gromadzki w dolinie Moczarnego (219 morgów), który według wycen miał mieć wartość ok. tysiąca zł. Hrabia zdawał sobie sprawę, że las ten nie ma wartości rynkowej, bo jest bukowy (wówczas jeszcze drewno mało poszukiwane) i daleko od rynków zbytu. Las dwa razy był na licytacji sądowej i nikt się nie zgłosił (nawet żydki z Leska, które każdy interes zwietrzą jak to wówczas pisano). Za trzecim razem do licytacji stanął hr. Konarski i kupił ten las za 60 centów. Gmina została bez pastwiska, bez lasu i z jeszcze wyższymi kosztami sądowymi (dodatkowo 225,59 zł za koszty wyceny, licytacji itd.). Po prostu beznadzieja.
Kupiec żydowski czuwa nad wyrębem. Bieszczady okres międzywojenny. 
W tym momencie sprawa stała się głośna nie tylko na całą Galicję, ale na całą Europę. W sporze brało udział kilkanaście gazet wydawanych języku polskim, zarówno konserwatywnych broniących hrabiego (Gazeta Narodowa, Dziennik Polski, Czas), jak i ludowych czy lewicujących broniących włościan (Kurier Lwowski, Strażnica Polska), ale także ukraińskie Diło i gazety austriackie niemieckojęzyczne (Fremdenblatt). Po stronie Wetlinian wypowiadał się nawet sam ukraiński wieszcz Iwan Jakowycz Franko w liście Нечувана, безпримірна річ! 
W ówczesnych gazetach jak zawsze oprócz faktów, sporo jest także insynuacji i plotek (w zależności od sympatii politycznych), tak że niełatwo połapać się w sprawie. W niektórych pojawia się nawet informacja, że spór zaostrzył się do tego stopnia, że włościanie zabili dworskiego leśniczego Niemczewskiego, sprawującego pieczę nad lasem.
Pierwotne lasy Karpat, Julian Fałat 1895 r
Wreszcie 19 X 1883 - do Sejmu Galicyjskiego wpłynęła interpelacja posła Antoniewicza następującej treści. Ze względu na urzędowy charakter stenogram sejmowy należy uznać za najbardziej wiarygodne źródło klik>:
Gmina Wietlina, powiatu Baligrodzkiego, prowadziła proces przeciw ś. p. Ksaweremu hr. Konarskiemu, a po jego śmierci przeciw jego spadkobiercom Stanisławowi i Henrykowi hr. Konarskim o oddanie gruntu rustykalnego w Wietlinie. Proces ten gmina przegrała i została zasądzoną wyrokiem Przemyskiego c. k. Sądu z dnia 30. Czerwca 1876 roku L. 6.483 oprócz tego na zwrot kosztów sporu w kwocie 143 zł. 45 ct. Na pokrycie tych kosztów dozwolił c. k. Sąd egzekucyę na 219 morgach lasu na Wietlinie pod liczbą parceli 1690, a raczej 5032 gminie Wietlina jako ekwiwalent przyznanego, a ocenionego na 1324 zł. 44 ct. Ponieważ w pierwszych dwóch terminach w Baligrodzie żaden kupiec się nie zjawił, przeto na trzecim terminie licytacyjnym w Baligrodzie dnia 24. Czerwca 1880 roku kupił Henryk hr. Konarski ten las za 60 ct. w. a., która to sprzedaż na podstawie uchwały c. k. Sądu w Baligrodzie stała się prawomocną i pod L. 3558 do wiadomości c. k. Sądu przyjętą została i również prawomocną uchwałą powyższego c. k. Sądu z dnia 2. Września 1880 roku L. 4899 został hr. Henryk Konarski uznany właścicielem tego lasu i wprowadzony prawnie w posiadanie. Ponieważ jednak hr. Henryk Konarski zaspokojony z kosztami tylko na 60 ct. a pozostająca jeszcze kwota 143 zł. 15 ct. z powodu opisania, oszacowania i licytacyi lasu w wysokości (7.97 + 8.87 + 35.99 +159.65+7.96+5.15) ct. w. a., - przeto pozwalają sobie podpisani zapytać Wysoki Wydział krajowy: Jakie kroki on poczynił i poczynić zamierza, żeby gminę Wietlina przynajmniej od dalszych strat majątku gminnego zabezpieczyć, a to tembardziej, ze tamtejszy Wydział powiatowy o wszystkich krokach sądowych był dokładnie uwiadomiony jako władza przełożona? Na tę interpelacyę mam zaszczyt odpowiedzieć, że w Wydziale krajowym znajduje się tylko jeden i jedyny akt, dotyczący tego lasu, a to akt z roku 1874, gdzie Namiestnictwo jako komisya serwitutowa do wiadomości podała Wydziałowi krajowemu, że w Wietlinie przestrzeń 219 morgów lasu jako ekwiwalent serwitutowy oddany został gminie, a Wydział krajowy po myśli par. 98. ustawy powiadomił o tym wydział powiatowy w Lisku. Od tego czasu żadnej a żadnej wzmianki już nie było o tym lesie i, a tem mniej o procesie, o którym wydział krajowy najmniejszej nie otrzymał znikąd wiadomości. Otóż załatwiono już dziś tę interpelacyę w ten sposób, że polecono Wydziałowi powiatowemu w Lisku, żeby jak najśpieszniejszą wyczerpującą zdał relacyę o całej sprawie.
Posiedzenie Sejmu Krajowego we Lwowie ok. 1890 roku - polska szlachta w kontuszach
15 XII 1883 za staraniem Wydziału krajowego i wysłanego do Wetliny delegata pana Michalczewskiego, za współudziałem Wydziału powiatowego w Lisku, doprowadzona została do skutku ugoda, w moc której: 
1) Gmina Wetlina miała wypłacić dworowi wszystkie koszta prawne, przysądzone mu w długoletnim procesie, przez gminę we wszystkich instancyach przegranym. 
2) Hr. Konarski aktem notaryalnym obdarzył gminę Wetlinę 219 morgami lasu, nabytego przez niego na publicznej licytacyi w Baligrodzie.
Realizacja umowy nie doszła jednak do skutku bo koszty procesowe wzrosły już do prawie 400 zł. Oczywiście, że powtórzyła się dawna historja z nowemi warjacjami: gmina nie miała skąd zapłacić, hrabia po raz drugi wlazł na grunt i znowu nabył ten nieszczęśliwy las na licytacji, tym razem już za 4 zł.

Kiedy Wetlinianie zawiedli się srodze na sprawiedliwości galicyjskich sądów i mediacjach urzędników, w rozpaczy napisali pismo do cara rosyjskiego (poczuwali się do wspólnoty kulturowo-językowej?). Poprosili aby Aleksander III Romanow zwrócił się do cesarza Franciszka Józefa z osobistą interwencją (podobno nie wierzyli, że ich wcześniejsze pisma do cesarza dotarły). W następstwie tego donosu zostali oskarżeni o zdradę stanu i chociaż sprawę umorzono smród pozostał (czyż nie przypomina to dzisiejszych skarg do EU?).
Stosunek włościan do hr. Konarskiego stał się po tem wszystkiem jeszcze bardziej naprężony i sąd karny musiał znowu interweniować. Hr. Konarski kazał zamknąć drogę, prowadzącą przez las (czyli Drogę Węgierską) co włościan oburzyło do tego stopnia, że w liczbie 28 gwałtem otworzyli sobie tę drogę na nowo. Wszystkich 28 włościan oskarżono o zbrodnię zakłócenia spokoju publicznego i w tej sprawie odbyła się przed trybunałem w Sanoku rozprawa karna. Podsądni, którzy twierdzili, iż droga ta od niepamiętnych czasów była publiczną, zostali uwolnieni od oskarżenia. Prokuratorja w Sanoku wniosła przeciw temu wyrokowi zażalenie nieważności, skutkiem tego odbyła się 9. bm. (lutego 1891 roku) rozprawa w trybunale kasacyjnym we Wiedniu. Po przemówieniu obrońcy dra Krzyżanowskiego zażalenie nieważności odrzuconem zostało jako bezpodstawne.
Nie udało mi się niestety ustalić jak ostatecznie zakończyła się „Sprawa Wetlińska”. Z całą pewnością las gromadzki wrócił do Wetlinian, gdyż w spisach związanych z  upaństwowienia  lasów z 1945 roku odnajdziemy las gromady Wetlina o powierzchni 143,51 ha.
Pamięć sporu żyła z pewnością długie lata, skoro w okresie okupacji niemieckiej ukraiński Голос Підкарпаття (Głos Podkarpacia) z 23.05.1943 w artykule Підкарпатське село перед 60-ти р. (Podkarpacka wieś przed sześćdziesięciu laty) propagandowo wykorzystano tenże spór jako sztandarowy przykład zachłanności polskiego dziedzica wykorzystującego ciemnotę ukraińskich chłopów klik>
Prawdopodobnie sprawa zakończył się przed rokiem 1914, kiedy to lasy Wetlińskie zakupił Herman baron Groedel - doświadczony w branży drzewnej i budowie kolejek leśnych przemysłowiec ze Skolego. Lasy bukowe nabrały już wówczas cenności i już w 1908 roku pisano "Kto ma pieniądze, niechaj teraz co najprędzej nabywa lasy bukowe" - wchodziła era mebli giętych, a miasta potrzebowały coraz więcej opału.
Pałac barona Hermanna Groedela w Skolem źródło - http://www.museumoffamilyhistory.com/pse-groedel.htm
Wydawać by się mogło, że teraz lasy nad Górną Solinką podzielą los bardziej dostępnych włości. Z jakiś jednak względów baron Groedel nie przystąpił do poważniejszej eksploatacji. Może wpłynęły na to wydarzenia wojenne, może nie mógł się dogadać z akcjonariuszami kolejki leśnej w Cisnej  odnośnie przedłużenia linii, może przeszkodziły mu uszkodzenia buczyn po mroźnej zimie przełomu lat 1928/29, a może wielki kryzys gospodarczy rozpoczęty rok później i praktycznie odczuwalny w Polsce do drugiej wojny światowej? A może po prostu chciał mieć spokojny rewir łowiecki?
Ostatecznie intensywna wycinka Puszczy Bukowej w Moczarnym została odroczona i rozpoczęła się później. Kiedy i czy coś jednak zostało z walorów przyrodniczych dawnego pierwoboru? O tym w następnej części „Moczarne - i poszło z dymem” klik>

9 komentarzy:

Anonimowy pisze...

bardzo ciekawie napisane i zilustrowane ;-) czekam na dalszą część!
Barbara Ć.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Dziękuję Basiu ca ciepło słowo. Druga część będzie jak zakończę :-)

Beskidnick pisze...

Wspaniały tekst. Mnóstwo historii i kopalnia wiedzy przydatnej takze dziś. Jesteś Mistrzem!

Stanisław Kucharzyk pisze...

Przede wszystkim to niezwykłe możliwości techniki OCR. Potencjał automatycznej eksploracji tekstu w badaniach historycznych już dziś jest niewyobrażalny, a wciąż udostępniane są nowe zasoby z bibliotek, archiwów itd. Przypadkowo trafiłem onegdaj na ciekawy, nieznany szerzej materiał o Wetlinie i lesie na Moczarnem. Kwerenda w kilku bibliotekach cyfrowych przyniosła sporo materiału. Tyle, że jest raczej przydatny jako wpis na blogu, a nie na pracę naukową ;-)

Beskidnick pisze...

Może kiedyś publikacje blogowe zaczną wlączać do dorobku naukowego ?

Stanisław Kucharzyk pisze...

Musieliby najpierw na te fora wprowadzić procedury anty-ghostwriting, podwójnie ślepe recenzje itd. itp. ;-) Może lepiej nie :-)

Beskidnick pisze...

No tak - zapomniałem że w nauce już też pojawiły się kwestie związane z prawem Parkinsona.

Unknown pisze...

Wiem kto posadził kosodrzewinę-nie jest to miejsce dawnej kolejki leśnej lecz w pobliżu resztek dawnego hotelu robotniczego.Gratuluję opracowania i pozdrawiam.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Racja dziękuję za uwagę. Ostatnio coś ten krzaczek mocno sponiewierało nie wiem czy jeleń się jakiś nie czochrał.