Strony

wtorek, 29 marca 2016

Szaniec polskiego Tacyta

Fragment ryciny z okładki dzieła Andrzeja Maksymiliana Fredry: Scriptorum seu togae et belli
notationum fragmenta; accesserunt Peristromata regum symbolis expressa.
Przeglądając mapę Królestwa Galicji i Lodomerii z końca XVIII wieku zwaną mapa Miega, w okolicach Fredropola i Kormanic zauważyłem osobliwy obiekt opisany jako Alte Schanz, położony na południowy-wschód od XVI-wiecznego zamku Fredrów. 

Opis i sygnatura na mapie wyraźnie wskazywały na obecność w końcówce XVIII wieku starych fortyfikacji, prawdopodobnie ziemnych, o których nie wspominają dzisiejsze źródła pisane z tego regionu. Taka ciekawostka zachęca do dalszych eksploracji.
Po pierwsze analiza dostępnych ortofotomap i szczegółowego numerycznego modelu terenu ukazującego wszelkie mniejsze i większe nierówności terenu. Rzut oka na zdjęcie lotnicze nie przynosi rewelacji - ot niewielka wyniosłość na granicy pola obsianego oziminą i nieużytku na skarpie opadającej w kierunku potoku Malinowskiego. Natomiast model ISOK ujawnił nieco zatarty, ale wciąż wyraźny, gwiaździsty zarys szańca bastionowego lub kleszczowego. Pomiar obrysu wskazuje, że szaniec zajmował około 1,3 ha, zaś ramiona prawdopodobnie heksagramu (północno-zachodnia część szańca zupełnie nieczytelna) miały około 60 metrów długości.

Podobne fortyfikacje typu niderlandzkiego powstawały od XVI do XVIII wieku na terenie całej Europy. Tworzyły je wały ziemne najczęściej obwiedzione fosami. Były zabezpieczane jedynie darnią lub faszyną i chociaż tańsze i szybsze w budowie niż obiekty murowane, to jednak wystarczająco odporne ówczesny ogień muszkietów i mniejszych dział.
W czasach gdy cała Europa, a Polska w szczególności była Bożym Igrzyskiem triumfy popularności święcił podręcznik fortyfikacji polskiego inżyniera wojskowego Adama Freytaga – Architectura militaris nova et aucta oder newe vermehrte Fortification von Regular – Vestungen, von Irregular – Vestungen und Aussenwercken, von Praxi offensiva und devensiva, auff die neweste niederländische Praxin gerichte und beschreben durch Adamum Freitag der Mathematum Liebhaber z 1631 roku. Jego dzieło pełne jest geometrycznych wyliczeń i narysów szańców romboidalnych i pentagonalnych o różnej wielkości. Dzieło poświęcone królowi Polski Władysławowi IV, opisuje też terminologię, historię fortyfikacji starożytnej oraz podaje szczegółowe wymiary wieloboków fortyfikacyjnych. Według Freytaga wysokość wału powinna wynosić 4,5 do 5,5 metra; grubość przy podstawie ~22 m; u szczytu ~9 m, szerokość fosy ~37 m, głębokość ~4 metrów.
Uzbrojony w powyższą wiedzę ruszyłem na eksplorację terenową w dzień przedwiosenny, ale mroźny i bardzo wietrzny. We Fredropolu skręciłem w kierunku Młodowic i po przejechaniu około 0,5 km zobaczyłem cel wycieczki.
Widok na stary szaniec przy starej drodze
Dalej starą droga w kierunku Kupiatycz, dziś zdegradowaną do śródpolnej ścieżki, lecz wciąż zaznaczoną linią zadrzewień na niektórych odcinkach. 
Widok z szańca w kierunku Łysej Góry
Wyniesienie z szańcem tak jak na ortofotomapie porośnięte oziminą, nad którą mimo sakramenckiego zimna trylowały dwa skowronki. Wielowiekowa orka obszaru szańca zrobiła swoje - owszem widać delikatnie zarysowane obniżenia i wzniesienia. Jednak praktycznie stojąc w terenie nigdy bym się nie domyślił się, że tutaj kiedyś broniono się przed... a właśnie przed kim i kto mógł się bronić? 
Widok z szańca w kierunku Fredropola i Kormanic - w centrum błyszczy dach cerkwi 
Cóż jak pisze poeta : “kolory sztandarów zmieniają się jak lasy na horyzoncie od delikatnej ptasiej żółci na wiosnę przez zieleń czerwień do zimowej czerni”: Tatarzy, Kozacy, Turcy, Szwedzi, Siedmiogrodzianie to tylko niektórzy niechciani goście w ziemi przemyskiej. Sąsiadujący z szańcem zamek Fredrów był niszczony podczas potopu szwedzkiego w latach 1656-1657, a następnie przez Tatarów w roku 1672. 
Wiele wskazuje na to, że twórcą i obrońcą fortyfikacji był Andrzej Maksymilian Fredro (1620-1679) zwany polskim Tacytem. Autor licznych dzieł politycznych, społeczno-gospodarczych i militarnych postulował, aby w całej Rzeczpospolitej powstał system lokalnych fortalicji chroniących mieszkańców miast i wiosek przed wrogimi najazdami. 
Widok na Fredropol i wierzchowinę z szańcem (trzeci plan) od strony zachodniej
W 1648 roku poznał na własnej skórze znaczenie miejsc obronnych kiedy to „Ruscy mieszczanie Dobromila, połączywszy się z chłopstwem Arłamowa i kilku wsi sąsiednich pod wodzą niejakiego Pińczowskiego, napadali na dwory, i mało brakowało, aby nie padł ich ofiarą". Według Władysława Łozińskiego (Prawem i lewem; obyczaje na Czerwonej Rusi w pierwszej połowie XVII wieku -1903 >klik) "znakomitego pisarza i statystę, chlubę literatury polskiej, Andrzeja Maxymilana Fredrę, buntownicy oblegali przez cały dzień w Arłamowie, wołając: Wychody jeno Lachu, budem tia na pal wbyjaty! Fredro obronił się jednak a przygodę swoją opowiedział w zaniesionej przed grodem protestacyi."
Widok z szańca na nieużytkowaną skarpę od strony potoku Malinowskiego
Polski Tacyt sam kierował nad pracami fortyfikacyjnymi w Przemyślu w 1658 roku. W 1665 roku ufundował i obwarował pentagonalnym fortalicjum bastionowym Kalwarię Pacławską klik>. W warunkach nadania klasztoru zakonnikom w 1666 r. zaznaczył, aby w razie napadu Tatarów, czy Kozaków „nie uciekać a bronić, bo się forteca gruntowna stanowi”. Fortalicja miała służyć do obrony nie tylko mieszkańców klasztoru, ale i okolicznych wiosek. Pieniądze na fundację zapewniła żupa solna klik>, dająca 10 000 złotych rocznego dochodu.
Również sam zamek we Fredropolu został przez niego obwarowany i przebudowany. Fredro planował budowę wydzielonego z Kormanic miasta Fredropol zintegrowanego z zamkiem. Szaniec najprawdopodobniej miał zabezpieczać zamek od strony wzgórza położonego od południowego-wschodu. Położony w dolinie potoku zamek był najbardziej zagrożony właśnie od strony tego wzniesienia, stąd też zapewne decyzja o lokalizacji dodatkowego punktu obronnego. Z tego też kierunku najczęściej ciągnęły najazdy kozackie i tatarskie. Roztropny magnat najwyraźniej postępował zgodnie ze swoim przysłowiem:
Jest niemądre słówko „nie spodziewałem się” (zwłaszcza w rzeczach wojennych).
Mądry zawsze się na obiedwie stronie spodziewa i oraz gotów, dlategoż nic mu nagłego nie masz i nie zaszkodzi - Przysłowia mów potocznych, albo przestrogi obyczajowe, radne, wojenne, wyd. Karola Pollaka, Sanok 1855 >klik
Odległość z szańca do fredropolskiego zamku (widoczna baszta nieco na prawo od centrum zdjęcia) 
wynosi niespełna 500 metrów 

7 komentarzy:

Go i Rado Barłowscy pisze...

Fascynujące!Dzięki. Pzdr.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Dzięki za odwiedziny. Miło Was gościć. Jak tam Kosztowa bywacie tam jeszcze?

makroman pisze...

Super - fajnie by jeszcze było gdybyś Stanisławie zamieścił np. mapkę googli z zaznaczoną lokacją, było by łatwiej ewentualnie odnaleźć.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Makromanie wirtualny towarzyszu wypraw pogórskich! Pod każdym moim postem (o ile nie jest to informacja zastrzeżona) jest geolokacja pod hasłem Gdzie znaleźć? Szaniec Fredropol - klikasz i jesteś na mapie Google :-)

makroman pisze...

O faktycznie - przeoczyłem, znaczy uznałem za dalszą część tagów.
Sporo takich ciekawostek po okolicach, a cała masa zupełnie zapomnianych.

Anonimowy pisze...

Rzecz nie dotyczy "polskiego Tacyta" - koresponduje natomiast z Pana pasją kartograficzną. Otóz jeżeli nie zna Pan tego artykułu - polecam tekst pt. "Niejedna Magura i niejeden Dział, czyli o pięknym nazewnictwie w Karpatach.Z Wojciechem Krukarem rozmawia Grzegorz Bożek", opublikowany na łamach "Dzkiego Życia". Dla zaostrzenia apetytu zamieszczam jego fragment:

"Weryfikowanie nazw odbywa się na wiele sposobów. Po pierwsze około ¾ nazw z każdej wsi się powtarza. W każdej bieszczadzkiej wsi były przed wojną Berdo, Kiczera, Łaz itp. Nazwy co do lokalizacji weryfikowałem poprzez szukanie kolejnych informatorów, którzy zazwyczaj nie tylko potwierdzali moje wcześniejsze ustalenia, ale często dorzucali jeszcze jakieś dodatkowe miana terenowe. Wiele nazw korespondowało też z danymi zawartymi w różnych źródłach, chociażby z mapami katastralnymi, starymi mapami topograficznymi. A nazwy topograficzne z trwałymi cechami reliefu. Przykładowo, ludzie z Wołosatego mówili mi, że nazwa Cerkwiszcze wskazuje wielką skałę w lesie pod Haliczem. Mówili, że skała ta ma – podobnie jak cerkiew – też trzy kopuły. Nie wiem, czy ktoś znał tę skałę wcześniej, ale podana przez nich lokalizacja była bardzo precyzyjna. Znalazłem bez problemu wielką wychodnię skalną. Teraz widzę ją sterczącą w lesie, ilekroć jestem na Tarnicy. Zimą, gdy buki nie mają liści, widać trzy kopuły... To piękny przykład, który pokazuje, jak dawni mieszkańcy pielęgnowali obraz swojej rodzinnej miejscowości.
Kiedyś otrzymałem od byłego mieszkańca Czarnej koło Ustrzyk Dolnych (wieś wysiedlona w 1951 r.) szczegółowy opis wsi. Napisał do mnie spod Doniecka. Opis ma 10 stron. Co ciekawe, autor od wielu lat jest niewidomy, nie mógł więc zobaczyć mojej mapy, którą mu wysłałem, ale jego syn przeczytał mu moje pytania, a on na tej podstawie podyktował precyzyjny opis. Coś niesamowitego! Swój list rozpoczął słowami: „Rozpoczyna swoją spowiedź...”.

Całość na: http://pracownia.org.pl/dzikie-zycie-numery-archiwalne,2369,article,6250


Pozdrawiam,

Artur Ziaja

Stanisław Kucharzyk pisze...

Krukar to człowiek instytucja i klasa sama w sobie :-) A Cerkwiszcze wygląda tak: klik