Strony

sobota, 31 sierpnia 2019

Zamieszańcy na Pogórzu

Cerkiew Opieki Matki Boskiej w Bonarówce
Wyczytałem niegdyś na ukraińskiej Wikipedii, że w Czudcu do 1920 roku mieszkali grekokatolicy klik> Ponieważ nikt o unitach w mojej macierzystej parafii nie słyszał, podążyłem nieco temat  w austriackich  źródłach statystycznych z 1900 roku, a konkretnie w Gemeindelexikon von Galizien tom 12 Gemeindelexikon der im Reichsrate vertretenen Königreiche und Länder
Okazuje się, że w moim rodzinnym powiecie strzyżowskim w końcu XIX wieku, oprócz wiosek należących do zwartej diaspory łemkowskiej zwanej Zamieszańcami, pojedyncze osoby deklarujące wyznanie grekokatolickie spotykano nawet w sąsiedniej Pstrągowej.  Chociaż istotnie w samym Czudcu i Nowej Wsi Czudeckiej takich osób spis nie odnotował, ale już nieodległe Gwoździanka czy Blizianka, to już wyraźnie mieszane wioski. Nie można więc wykluczyć, że w jakimś momencie dziejów również i w tej mieścinie  mógł się trafić jakiś przybysz tegoż wyznania.
Do rusińskiej enklawy na pograniczu pow. krośnieńskiego i strzyżowskiego zalicza się osiem wsi w zwartym kompleksie: Czarnorzeki, Węglówka, Krasna, Oparówka, Rzepnik, Pietrusza Wola, Bonarówka i Wólka Bratkowska i dwie nieco oddalone: Gwoździankę i Bliziankę. Jednak jak to na pograniczu bywa spora parafia grekokatolicka licząca 55 rodzin przetrwała do 1945 r. w Zalesiu (obecnie w granicach Rzeszowa). 
Oczywiście w tym kontekście nieunikniony będzie wątek relacji narodowości, kultury, języka i religii. Na potrzeby Gemeindelexikon nie pytano o narodowość, a jedynie o język i religię. W spisie zauważamy, że zwykle (chociaż nie zawsze) ta sama liczba osób deklarowała konfesję grekokatolicką i użycie domowe (Umgangssprache) języka rusińskiego (ruthenische Sprache). Niewątpliwie więc jedność językowo-wyznaniowa kształtowała również jedność kulturową. A jak z poczuciem przynależności narodowej? Temat z pewnością nie jest łatwy i najlepiej jak wypowiadają się na ten temat sami zainteresowani stąd też pozwolę sobie zacytować tekst z portalu "Nad Buhom i Narwoju" klik> ukraińskiego pisma wydawanego  w wersji dwujęzycznej przez Związek Ukraińców Podlasia:
W stosunku do mieszkańców tych miejscowości przyjęła się nazwa “Zamieszańców”, tak bowiem mieli ich nazywać Łemkowie mieszkający w Beskidach – ostatnimi laty nawet wyszły utwierdzające to publikacje Henryka Olszańskiego (“Zamieszańcy. Studium etnograficzne”, Sanok 2007) oraz Henryka Baty i Michała Łuczaja, którzy nazwę “Zamieszańcy” przypisali także ukraińskim mieszkańcom kilku innych wsi rozrzuconych na obszarze zamieszkanym przez Polaków (“Zamieszańcy. Losy Rusinów na Pogórzu: Blizianka, Bonarówka, Czarnorzeki, Gwoździanka, Krasna, Oparówka, Pietrusza Wola, Rzepnik, Węglówka, Wólka Bratkowska, Jabłonica Polska i Malinówka, Rzeszów (Zalesie, Biała, Matysówka)”). Natomiast pochodzący z Krasnej Wołodymyr Łesniak, współautor wydanego na emigracji monumentalnego zbioru materiałów historycznych i wspomnieniowych “Jarosławszczyna i Zasiannia 1031-1947” (1986 r.), stwierdza, że “nazwa ta nie jest wcale «łemkowska», stworzył ją bowiem ludoznawca i filolog-amator Iwan Werchratśkyj (1846-1919), nie mając do tego żadnych naukowych podstaw”. Czy to właśnie I. Werchratśkyj, autor studiów językoznawczych “Pro howor zamiszanciw” (1894) i “Pro howor hałyćkych łemkiw” (1902), wydanych przez Naukowe Towarzystwo im. Szewczenki we Lwowie, był autorem tej nazwy, przypisując jej pochodzenie Łemkom, mogą rozstrzygnąć tylko dokładne badania. Inna kwestia to problem, na ile mamy tu do czynienia ze “starożytnymi” Rusinami, a na ile z “nowożytnymi” Ukraińcami. Obie te nazwy i związane z nimi “stany świadomości” dość długo współistniały zarówno w symbiozie (np. pierwsza ukraińska partia polityczna w Galicji, powstała w 1890 r., nosiła nazwę Ruśko-Ukrajinśka Radykalna Partija), jak i opozycji (w wypadku galicyjskich moskalofilów, uważających, że są lokalnym “plemieniem” narodu rosyjskiego). Jednak przykład Bonarówki, Oparówki i Krasnej pokazuje, że nawet na tak dalekich peryferiach proces ewolucji od letargicznej (lub prorosyjskiej) “ruskości” do aktywnej narodowo-politycznej “ukraińskości” dokonywał się dość dynamicznie. Doprowadziły go zaś do końca polskie władze komunistyczne, wysiedlając w latach 40. ruską/ukraińską ludność tych 10 wsi do Ukraińskiej SRR. O ich ukraińskich mieszkańcach – ponad 7,5 tys. w 1939 r. – przypominają cerkwie, które zachowały się w komplecie, przejęte przez Kościół rzymskokatolicki, cmentarze z nagrobkami opisanymi po ukraińsku, a także wspomnienia i zdjęcia obrazujące aktywność społeczną i kulturalną w poszczególnych miejscowościach. 
Cerkiew w Bonarówce od strony wschodniej (świątynia jest zorientowana)

24 komentarze:

Anonimowy pisze...

"Do rusińskiej enklawy na pograniczu pow. krośnieńskiego i strzyżowskiego zalicza się osiem wsi w zwartym kompleksie: Czarnorzeki, Węglówka, Krasna, Oparówka, Rzepnik, Pietrusza Wola, Bonarówka i Wólka Bratkowska i dwie nieco oddalone: Gwoździankę i Bliziankę".

Zdecydowanie używałbym w tej sytuacji określenia "ukraińskiej" zamiast "rusińskiej" - szczególnie jeżeli chodzio okres II RP czy okupacji.
Warto dodać, iż z miejscowością Bonarówka związane są losy rodziców Jarosławy Bandery - de domo Opariwskiej.


"Jarosława Bandera urodziła się w Sanoku[1] w rodzinie wyznania greckokatolickiego. Jej ojcem był ks. Wasyl Opariwśki (pol. Oparowski, 1890-1919) z Bonarówki (powiat strzyżowski), kapelan Ukraińskiej Armii Halickiej, poległy w walkach z Polakami w czasie wojny polsko ukraińskiej 22 czerwca 1919[2][3]. Matka Jarosławy, Julia Hankiwśka (pol. Hankowska)[4], była córką inspektora szkolnego z Sanoka, ukończyła seminarium nauczycielskie w Sanoku, a następnie pracowała w przysiółku Zawada niedaleko Pietruszej Woli[5], 26 lipca 1944 została zastrzelona w Bonarówce, prawdopodobnie przez bojówkę Armii Ludowej[6][7] i tam została pochowana[8]. Jej brat Lew został zastrzelony przez Niemców w 1942 w Żółkwi[9][1"

https://pl.wikipedia.org/wiki/Jarosława_Bandera



Pozdrawiam,


Artur Ziaja

Beskidnick pisze...

Trudna kwestia, zwłaszcza do rozstrzygania po latach. Ale chyba do rozstrzygnięcia wcześniej czy później konieczna.

Stanisław Kucharzyk pisze...

Myślisz o rozstrzygnięciu kwestii narodowościowych Zamieszańców? Myślę, że rozstrzygnęła to za nich historia, jak napisano w artykule "doprowadziły go zaś do końca (proces uzyskania świadomości narodowej) polskie władze komunistyczne, wysiedlając w latach 40. ruską/ukraińską ludność tych 10 wsi do Ukraińskiej SRR".

Anonimowy pisze...

Twierdzenie,że byli oni Ukraińcami jest absurdalne. Natomiast faktycznie wysiedlenia spowodowały,że stali się oni (a zwłaszcza ich potomkowie) Ukraińcami (a może postSowietami) bądź Polakami, zależy gdzie rzucił ich los...
gw

Stanisław Kucharzyk pisze...

Dziękuję również, za ten głos. Myślę, że o ile kwestie języka i religii dość łatwo zbadać i statystycznie ocenić na podstawie próby czy nawet pełnego spisu (czy danych z ksiąg parafialnych), o tyle kwestie poczucia przynależności narodowej są dużo bardziej subtelne i trudniejsze do wiarygodnej oceny. W momencie robienia spisu Gemeidelexikon pod koniec XIX wieku sporo włościan zarówno polskojęzycznych jak i tych używających języka ruskiego mogło się uważać po prostu "za cesarskich".

Anonimowy pisze...

"Dziękuję również, za ten głos. Myślę, że o ile kwestie języka i religii dość łatwo zbadać i statystycznie ocenić na podstawie próby czy nawet pełnego spisu (czy danych z ksiąg parafialnych), o tyle kwestie poczucia przynależności narodowej są dużo bardziej subtelne i trudniejsze do wiarygodnej oceny".

Język i religia - w tym wypadku - to czynniki przesadzające o przynależności do takiej czy innej nacji. Nawet jeżeli dane osoba - z takich czy innych względów (np. komfort i bezpieczeństwo w otaczającej ją innej większości etnicznej) - nie deklarowała dobitnie że jest Ukraińcem. Argument a rebours: na Śląsku niemieckim przed II wojną światową osoba mówiąca po polsku, chodząca do kościoła rzymsko - katolickiego, hołdująca polskim obyczajom była ex definitione uznawana przez władze II RP za Polaka i jako taka uwzględniana w stosownych statystykach.


Pozdrawiam,


AZ

graziowawiar pisze...

Język i religia-rozumiem, że według Pana wszyscy Łemkowie też byli Ukraińcami... A może to ten inny przypadek?
Argument na opak ze Śląskiem uważam za oczywiście błędny ze względu za barierę językową polsko-niemiecką a także wielowiekową państwowość Polski i Niemiec.
gw

Anonimowy pisze...

"Język i religia-rozumiem, że według Pana wszyscy Łemkowie też byli Ukraińcami... A może to ten inny przypadek?"

W moim osobistym i subiektywnym odczuciu Łemkowie, tak jak Bojkowie oraz Hucułowie to ukraińscy górale. Z duża dozą odrębności względem swych nizinnych pobratymców - ale jednak. Fakt ten był/jest konsekwencją dominacji elementu ruskiego w końcowej fazie kolonizacji wołoskiej. Łemkowie, jako że najbardziej na zachód wysunięci podlegali najmocniej procesowi okcydentalizacji/polonizacji - co tylko pogłębiało odrębność jak wyżej. Proszę zwrócić uwagę na fakt odrębności polskich górali względem ich "nizinnych pobratymców" oraz fenomen goralenvolku na Podhalu w okresie okupacji niemieckiej. Między góralami a ludnością z nizin - zawsze, pod każdą szerokością geograficzną, są spore różnice - determinowane odrębnymi, klimatyczno - geograficznymi warunkami życia.
Obiektywnie rzecz jednakże biorąc - przykład z Łemkami nie jest akuratny. Bo przecież Łemkowie sygnalizowali swą odrębność względem "nizinnych" Ukraińców przechodzeniem z kościoła grekokatolickiego na prawosławie oraz - finalnie - wyodrębnieniem się z kościoła grekokatolickiego (wyjście spod zwierzchnictwa abp. Szeptyckiego) poprzez powstanie tzw. administracji apostolskiej dla Łemkowszczyzny.
W przypadku "Zamieszańców" takiej "świadomości" nie ma. Chcę podkreślić, iż moja opinia dotyczy okresu II RP i - przede wszystkim - okupacji. To bardzo ważne zastrzeżenie, bo przecież przez ten czas (zwłaszcza kilka lat okupacji, kiedy to szkolnictwo ukraińskie było "dopieszczane" przez Niemców) procesy emancypacyjne Rusinów/Ukraińców, także na tych terenach, poczyniły ogromne postępy.
Proszę zwrócić uwagę na fakt, iż ojciec żony Bandery o której w moim uprzednim wpisie, Wasyl Opariwski (pochodzący z Bonarówki) był już w czasach I wojny kapelanem UHA i poległ w walkach z Polakami w czerwcu 1919 r.


Pozdrawiam,


AZ

graziowawiar pisze...

Zakłada Pan proste kryterium (wyznanie religijne) stosowane przez partyzantkę polską i ukraińską gdy chcieli Kogoś stuknąć... Milicja i wojsko też je praktykowało... Takie samo proste zasady stosowali komuniści podczas wysiedleń. Skończyło się to tragedią dla tych ludzi, tej ziemi i dla Rzeczypospolitej. Dla zdecydowanej większości było to ich miejsce na ziemi i Rzeczypospolita była ich Ojczyzną od wieków. Tak jak dziś na Podhalu mogło być aż po Przemyśl...
Poglądy części duchowieństwa greckokatolickiego i nielicznej ukraińskiej inteligencji to nie jest reprezentatywne stanowisko większości mieszkańców tej ziemi związanych ze wschodnim obrządkiem. Gdyby tak było,to po pierwszej wojnie światowej powstałoby państwo ukraińskie. A aktualnie to Ukraina nie straciłaby tak łatwo Krymu i Doniecka...
gw

Anonimowy pisze...

"Poglądy części duchowieństwa greckokatolickiego i nielicznej ukraińskiej inteligencji to nie jest reprezentatywne stanowisko większości mieszkańców tej ziemi związanych ze wschodnim obrządkiem. Gdyby tak było,to po pierwszej wojnie światowej powstałoby państwo ukraińskie."


Przecież właśnie "tak było". Ukraina galicyjska po długiej i wyczerpującej wojnie przegrała konflikt w Polską. Jednakże fakt, iż do takiego właśnie konfliktu doszło i że miał on taki a nie inny przebieg - świadczy o tym, iż poglądy kleru i inteligencji ukraińskiej stały się "masowe" i reprezentatywne dla "ludu" ukraińskiego.
Warto także nadmienić, iż konflikt ów Polska wygrała - ponieważ wprowadziła do niego wyśmienitą siłę zbrojną "spoza" regionu - to jest armię Hallera, zresztą z pogwałceniem umowy dot. jej translokacja do Polski, która zakazywała jej użycia w konflikcie z Ukraińcami.


"A aktualnie to Ukraina nie straciłaby tak łatwo Krymu i Doniecka..."

Ale to są właśnie te obszary Ukrainy, na których primo było bardzo wielu Rosjan, secundo, wśród tamtejszych Ukraińców - świadomość narodowa, nawet w czasach obecnych, była słaba i rozmyta. Nie ma porównania do "galicyjskiego Piemontu".


Pozdrawiam,

AZ

graziowawiar pisze...

Gdyby strona ukraińska miała Niebieską Armię też by ją użyła...
Problem Ukrainy zawsze był ten sam-za mało żołnierzy... Armia Halicka,Petlura,Hałyczyna,UPA-nigdy nie liczyła choćby 100 tysięcy. Dzisiaj jest podobnie,gdyby miała chociaż 100 tysięcy żołnierzy to nie straciłaby terenów na wschodzie.
gw

Anonimowy pisze...

"Gdyby strona ukraińska miała Niebieską Armię też by ją użyła..."


Najpewniej tak. Takie postępowanie dyktuje polityka i socjaldarwinizm. Jednakże później skrupulatny historyk winien takie wszystkie fakty bezstronnie odnotować. W przypadku debatowanym nie chodzi jednakże o dywagacje natury etyczno - filozoficznej. Chodzi o to, że Ukraińcy galicyjscy już w 1918 roku byli tak bardzo świadomi narodowo, iż wywołali konfrontację zbrojną z Polską i gdyby nie pomoc potężnej armii z zewnątrz (świetnie uzbrojonej przez Francję) bez trudności by ją wygrali, organizując swoją państwowość. Jest to świetny miernik poziomu ich poczucia narodowego. A przecież w okresie II RP i okupacji owe procesy klarowania ukraińskiej świadomości narodowej, tylko się pogłębiły.
Tytułem dygresji - ale bardzo korespondującej z debatowanym wątkiem. W okresie II RP bardzo wielu endeków odmawiało Ukraińcom miana narodu i unikało nazywania ich "Ukraińcami", preferując termin "Rusin". Zmienili zdanie i uznali ich podmiotowość po rzezi wołyńskiej - rzecz jasna w kontekście jednoznacznie negatywnym, tym niemniej jednak.


Pozdrawiam,


AZ




Problem Ukrainy zawsze był ten sam-za mało żołnierzy... Armia Halicka,Petlura,Hałyczyna,UPA-nigdy nie liczyła choćby 100 tysięcy. Dzisiaj jest podobnie,gdyby miała chociaż 100 tysięcy żołnierzy to nie straciłaby terenów na wschodzie."

Beskidnick pisze...

Raczej myślałem o historykach niż rewizjonistach. Ale tak, raczej tych procesów odwrócić się juź nie da.

Beskidnick pisze...

A w Doniecku walczyły regularne oddziały armii ukraińskiej czy najemnicy?

Anonimowy pisze...

"A w Doniecku walczyły regularne oddziały armii ukraińskiej czy najemnicy"?

Przede wszystkim odziały ukraińskich ochotników składające się - ku mojemu dużemu zaskoczeniu - głównie z Ukraińców pochodzących ze wschodniej Ukrainy. Z czego wniosek, iż w ciągu 20 lat istnienia niepodległej Ukrainy, na jej wschodzie, mocno bardzo zrusyfikowanym i podatnym na wpływy rosyjskie, zdołała zakiełkować i wcale ładnie zakwitnąć odrębna, ukraińska tożsamość, często, nota bene, rosyjskojęzyczna. Fakt ów jest wyśmienitym dowodem na to jakie cuda potrafi czynić własna państwowość, nawet ułomna.
Najemnicy też byli, jak w każdym konflikcie. Po drugiej zresztą stronie też - w postaci rosyjskich żołnierzy, przebranych za rebeliantów, czy też (to rodzaj pikantnej gratki)..... moskalofilnych Polaków.

Pozdrawiam,


AZ

graziowawiar pisze...

Najemnicy walczyli po stronie ukraińskiej i prorosyjskiej, po obu stronach dużą rolę też odgrywały oddziały ochotnicze. O przebiegu walk zdecydowały jednak rosyjskie, pancerno-zmechanizowane batalionowe grupy taktyczne,które przekraczały granicę i po wykonaniu zadania wracały do polowych przygranicznych baz. Armia ukraińska nie była w stanie im się przeciwstawić.

graziowawiar pisze...

Ma Pan niewątpliwie dużą wiedzę i prowadzi Pan debatę w sposób naukowy. Nie tak, jak ja... Tym niemniej muszę zwrócić uwagę,że naciąga Pan historyczną rzeczywistość. Armia Halicka liczyła około 50 tysięcy żołnierzy i z taką potęgą Rzeczypospolita,która nie mogła oddać Lwowa poradziłaby sobie i bez Błękitnej Armii. Trwałoby to troszeczkę dłużej i straty po obu stronach byłyby większe. Faktycznie zaś Błękitna Armia,a zwłaszcza przywiezione przez nią uzbrojenie odegrało bardzo dużą rolę w walce z bolszewikami. Bez niej w 1920 roku byłoby ciężko...

Anonimowy pisze...

"Armia Halicka liczyła około 50 tysięcy żołnierzy i z taką potęgą Rzeczypospolita,która nie mogła oddać Lwowa poradziłaby sobie i bez Błękitnej Armii. Trwałoby to troszeczkę dłużej i straty po obu stronach byłyby większe..."

To już jest rodzaj historii alternatywnej. Co by było gdyby... W każdym razie we wszystkich opracowaniach (naukowych) dot. wojny polsko - ukraińskiej 1918 - 1919, z jakimi miałem do czynienia, wskazuje się na kluczową rolę armii Hallera w rozstrzygnięciu tego starcia na korzyść strony polskiej.


Pozdrawiam,


AZ

graziowawiar pisze...

"Chodzi o to, że Ukraińcy galicyjscy już w 1918 roku byli tak bardzo świadomi narodowo, iż wywołali konfrontację zbrojną z Polską i gdyby nie pomoc potężnej armii z zewnątrz (świetnie uzbrojonej przez Francję) bez trudności by ją wygrali, organizując swoją państwowość."
A to nie jest historia alternatywna?
Oczywiście od maja 1919 większość żołnierzy walczących po stronie polskiej z Armią Halicką przybyła z Francji.Nikt tego nie neguje, ale gdyby ich nie było,to walczyli by inni. Polska miała duże rezerwy a Ukraina nie...Pokazał to rok 1920.
Gdyby strona ukraińska przystała w 1919 na propozycje polskie co do granicy,to faktycznie z dużym prawdopodobieństwem powstałoby wówczas państwo ukraińskie.
Było to dla nich bardzo trudne, wybrali więc - wszystko albo nic. No i wyszło nic... Ukraina stale popełnia ten błąd,a tylko współpraca z Polską,choć trudna, może zapewnić jej niepodległość.Teraz też jest to aktualne.
Polacy też popełnili wtedy błąd,należało razem z białą Rosją zniszczyć w 1919 bolszewików. A tak to Józef Mackiewicz miał rację - lewa wolna...

Anonimowy pisze...

"Chodzi o to, że Ukraińcy galicyjscy już w 1918 roku byli tak bardzo świadomi narodowo, iż wywołali konfrontację zbrojną z Polską i gdyby nie pomoc potężnej armii z zewnątrz (świetnie uzbrojonej przez Francję) bez trudności by ją wygrali, organizując swoją państwowość."
A to nie jest historia alternatywna?"


Tak twierdzą eksperci wojskowi. Na to wskazywała także sytuacja na frontach. Do momentu przybycia armii Hallera - strona polska znajdowała się w głębokiej defensywie, ponieważ - i to jest kluczowe dla kwestii debatowanej - otoczona była morzem uświadomionych narodowo Ukraińców. Polaków we wschodniej Małopolsce było mało. Ukraińców zaś ( nie Rusinów w znaczeniu nieuświadomionych Ukraińców)) zdecydowanie więcej.

>Nikt tego nie neguje, ale gdyby ich nie było,to walczyli by inni. Polska miała duże >rezerwy a Ukraina nie...Pokazał to rok 1920.


Tych "innych", polskich nie było na miejscu. Było za to mnóstwo uświadomionych narodowo Ukraińców. Stąd zaszła potrzeba sprowadzenie doskonale wyposażonej i licznej siły zbrojnej z zewnątrz. Co do rezerw, Polska też ich za dużo nie miała - za wyjątkiem właśnie Błękitnej Armii. W tym względzie była w lepszej sytuacji niż Ukraina. Przywołanie roku 1920 nie jest trafne w tym kontekście. Bo debata dotyczy konfliktu galicyjskiego, w którym strona ukraińska "naddnieprzańska" (URL) w praktyce nie brała udziału. W roku zaś 1920 Ukraina galicyjska była już rozgromiona, głównie przez stronę polską. W tym kontekście warto dodać, iż roku 1920 mogłoby w ogóle nie być (inwazja Sowietów) - gdyby strona polska i ukraińska (galicyjska) zdołała wynegocjować jakieś modus vivendi i zakończyć krwawy konflikt, co umożliwiłoby rzucenie Ukraińców galicyjskich do walki z Sowietami na terenie Ukrainy naddnieprzańskiej.

"Gdyby strona ukraińska przystała w 1919 na propozycje polskie co do granicy,to faktycznie z dużym prawdopodobieństwem powstałoby wówczas państwo ukraińskie."


Fakt. Obydwie strony (nie tylko strona ukraińska) przedłożyły (w konflikcie o Lwów - bo to był problem nie do przeskoczenia) emocje nad chłodne kalkulacje - i obydwie na tym ogromnie straciły. Ukraińcy nie dostali swego państwa i nie zabezpieczyli Ukrainy naddnieprzańskiej przez atakiem sowieckim. Strona polska zaś, co prawda dostała Lwów na 20 lat - ale potem straciła nie tylko to miasta ale została zrolowana 80 km dalej na zachód - przez Sowietów, którym pozwolono ( kłócący się Ukraińcy i Polacy) na przechwycenie naddnieprzańskiej Ukrainy. Konflikt polsko - ukraiński o Lwów ma swą fascynującą analogię w konflikcie polsko - niemieckim o Gdańsk w 1939 r. - ale to już odrębna para butów.

"Ukraina stale popełnia ten błąd,a tylko współpraca z Polską,choć trudna, może zapewnić jej niepodległość."

Jest w tym sporo racji. Chociaż należy zauważyć, że zaistnienie obecnej Ukrainy odbyło się bez większego sprawczego udziału strony polskiej. Należy przy tym pamiętać, iż istnienie Ukrainy (jakiejkolwiek, nawet ułomnej) jest także bardzo korzystne dla strony polskiej - poprawiając krytycznie jej położenie z punktu widzenia geopolitycznego.

"Polacy też popełnili wtedy błąd,należało razem z białą Rosją zniszczyć w 1919 bolszewików. A tak to Józef Mackiewicz miał rację - lewa wolna..."


Możliwe. Ale z drugiej strony należy podkreślić, iż strona białorosyjska będąc w bardzo trudnym położeniu, nie była skłonna do istotnych ustępstw tak wobec Polski jak i Ukrainy. W jakimś sensie znów tu zaistniał moment przedkładania emocji nad realpolitik.


Pozdrawiam,


AZ

graziowawiar pisze...

Wobec tego więcej nas łączy, niż dzieli...
Ukłony

Stanisław Kucharzyk pisze...

Dziękuję Wam Panowie, za rzeczową i fachową dyskusję. Szczerze mówiąc to dla mnie bardzo trudne tematy. Dziś miałem okazję porozmawiać z kolegą ze wschodniej Słowacji. Jego mama mówi głównie po rusnacku. On sama po słowacku i rusnacku. Jego dzieci rozumieją rusnacki, ale mówią tylko po słowacku. Jest w 100% Rusnakiem i taką narodowość podaje dzisiaj podczas spisów powszechnych. Dawniej kiedy nie było takiej opcji podawał narodowość ukraińską (inne opcje to była narodowość słowacka lub węgierska). Podobnie deklarowało i deklaruje większość wspólnoty rusińskiej na Słowacji, której bardzo blisko do dawnej Łemkowskiej społeczności w Polsce. Co ciekawe język rusnacki (rusínsky) na Słowacji został uznany oficjalnie za odrębny w 1995 roku. Z rzadka bywa tak, że w miejscowościach, są trzy nazwy na tablicach (po słowacku, rusnacku i ukraińsku). Różnice między językiem literackim ukraińskim i rusnackim można podpatrzeć na przykładzie tu - Rusínčina . Co ciekawe przymusowa ukrainizacja tej grupy na Słowacji, która miała miejsce od 1952 roku (czyli wprowadzenie do szkół, prasy i środków masowego przekazu literackiego ukraińskiego) przyczyniło się zesłowacczenia części Rusnaków. Więcej na słowackiej Wikipedii

Maciej Majewski pisze...

Przykład goralenvolku jako manifestacji odrębności tożsamościowej uznał bym za sprawę incydentalną. Głównie dlatego, że ruch nie objął wszystkich Górali Podhalańskich i przede wszystkim dlatego, że Górale Podhalańscy nie są jedynymi góralami w Polsce. Istnieje sporo izolowanych grup etnograficznych (rzecz jasna w Karpatach), które mimo pewnych odrębności identyfikowały się jako jeden naród, wraz z "nizinnymi pobratymcami". Uważam też, że sprawa narodowościowa jest bardzo labilna. To nie matematyka z "twardym" rozwiązaniem, a ludzi o których mowa trudno obecnie zapytać o zdanie, które było by ostatecznym werdyktem.

Beskidnick pisze...

A.Z. - Goralenvolk to kwestia polityczna, tak samo jak folksdojcze. Komuś było "po drodze" z Niemcami. Jednocześnie Niemcom bo wygodnie mieć takie zaplecze i stąd sen pomysł. Zresztą już sama nazwa "goralenvolk" jest cokolwiek kabaretowa.