Wieś Rosolin przed wiekiem licząca 20 domów i niespełna 200 mieszkańców. Dziś jak wiele dawnych bieszczadzkich osad to rozległa pusta dolina użytkowana częściowo jako łąka, częściowo jako pastwisko.
Założona stosunkowo późno, bo w XVI wieku wieku, istniała cztery stulecia do połowy wieku XX. Po II wojnie światowej wieś należała początkowo do ZSRR, a następnie w 1951 roku, w wyniku tzw. akcji H-T, znalazła się znów w granicach Polski. Była wtedy zupełnie wyludniona. Polska Kronika Filmowa zachwalała wówczas jakie to naftowo-pszenicznie ziemie dostały się Polsce w zamian za złoża węgla kamiennego na Sokalszczyźnie klik>
W pustej wsi pozostała drewniana cerkiew pw. św. Onufrego z 1750 roku, która przeniesiona została do skansenu w Sanoku >klik.Dziś św. Onufry pustelnik czuwa już nie w bojkowskiej świątynce, lecz umieszczony na jabłonce pamiętającej być może cerkiewne błagania Hospody pomyłuj!
Moja wizyta na Rosolinie miała miejsce w połowie września, stąd też muśnięcie jesieni na leśnym blejtramie nieznaczne, a gdzieniegdzie kwitły jeszcze roztocznice czyli rudbekie nagie. Charakterystyczny rumiankowy zapach ich kwiatów unosił się nad całą doliną.
Celem częstych wędrówek turystycznych do Rosolina jest obecnie grota o tajemniczej nazwie Jahybta. De facto jest to skalne zagłębienie u podnóża urwiska wypłukane przez potok Czarny podczas przełamywania się przez pasma Moklika i Ostrego.
Sama grota jest dość płytka i większego wrażenia nie robi, natomiast przełom potoku Czarny jest przepiękny, efektowny i pobudzający geologiczną wyobraźnię.
Liczne progi na potoku powyżej jaskini, oraz strome, skaliste skarpy porośnięte jaworowo-lipowymi laskami.
Na głazowiskach różnorodne paprocie w tym języcznik zwyczajny, zaś na ścianach skalnych zwieszające festony pnącza -
które przy bliższym zbadaniu okazuje się powojnikiem alpejskim, tutaj z charakterystycznymi owocami.
Nieco powyżej Jahybty, idąc pod prąd potoku, w części lewobrzeżnej znajduje się drugie skalne schronisko.
Jahybta jest dość często użytkowana przez turystów jako miejsce biwakowe i noclegowe. Niestety przy tej okazji bywa zaśmiecana i dewastowana. W grocie palone są ogniska, dymy z których osmoliły znaczną część stropu.
Na ścianach liczne są szpecące napisy, które odbierają wiele uroku temu niezwykłemu miejscu. Tutaj pod napisami widoczne są interesujące jamkowate formy wietrzeniowe.
A tak Google przestylizował moje zdjęcie skalnej skarpy znad jaskini - jakoś tak kolorowo i baśniowo.
Podoba mi się ta nazwa Rosolin, i Jahybta też, brzmią tajemniczo, a wyobraźnia moja zmierza w kierunku szkockiego Rosslyn:-) a co, cerkiewka bardzo urokliwa, a że mniejsza od kaplicy:-) w skarpie Makówki też mamy mini-jaskinię, w ścianie fliszowej, ale ona została wygrzebana i przysposobiona przez jednego z młodocianych mieszkańców naszej wioseczki, który uciekał tam w czasie wagarów ze szkoły; nawet palenisko tam było, i rura odprowadzała dym, i jakieś legowisko dla odpoczynku, dla steranego nauką ucznia:-)
OdpowiedzUsuńwszędzie te szpecące napisy, wandale chcą zaznaczyć swoją obecność ... chociaż te stare, drapane w miękkich skałach przyjemnie kierują myśli w kierunku historii, chociażby Orli Kamień, Prządki czy Skały Dobosza na Ukrainie ... jak wiele zresztą innych; usiłuję taki powojnik przenieść i do nas, zrywając gdzie bądź suche, kosmate nasienniki, ale jeszcze nigdy nic nie wykiełkowało; pozdrawiam.
P.s. Co może oznaczać słowo Jahybta?
Tam jest więcej takich tajemniczych nazw np. Horwaty. Usiłowałem coś wyjaśnić w przypadku Jahybty, ale poległem. Zastanawiałem się jak to mogło brzmieć bo bojkowsku ягіьта? Ale też z niczym się nie kojarzy. Może coś z rumuńskiego bo Rosolin to podobno tzw. wołoska wieś.
OdpowiedzUsuńCiekawe miejsce, jakoś do tej pory chyba omijałem bo nie pamiętam.
OdpowiedzUsuńNazw faktycznie z niczym nie kojazę.
Bo jest bardzo na uboczu - od małej obwodnicy trzeba wyruszyć, z Polany na piechotę z 3 km.
OdpowiedzUsuńKoniecznie trzeba się wybrać , Bieszczady zawsze mogą czymś zaskoczyć . Ostatnio słyszałem o Murze Kotowskim i kamieniołomach w Piątkowej Górnej na Pogórzu Przemyskim . Może ktoś coś o tym wie . Piotrek z Przemyśla .
OdpowiedzUsuńNiestety nie słyszałem o Murze Kotowskim ani o żadnych skałkach w Kotowie. A może to był Mur Krzeczkowski jednak? Nie wiem też nic o kamieniołomach w Piątkowej :-(
Usuń"Sama grota jest dość płytka i większego wrażenia nie robi, natomiast przełom potoku Czarny jest przepiękny, efektowny i pobudzający geologiczną wyobraźnię".
OdpowiedzUsuńCzy owa grota nie "grała" przypadkiem w "Wilczych Echach"?
Święty Onufry z Rosolina winien mieć znacznie bardziej patriarchalną brodę. To przecież jego najbardziej rozpoznawalny "atrybut". Chyba że to, co ja biorę za element garderoby, jest ową onufrową brodą.
Pozdrawiam,
Artur Ziaja
W "Wilczych Echach" raczej nie. Tam w plenerach "skalnych" grały podobno" Jar Wisłoka koło Mymonia, Ściana Skalna w Myczkowcach klik , a czołówce wydaje mi się że widać też Leski Kamień klik
UsuńCo do Onufrego to chyba nie na wszystkich ikonach jest przedstawiany jako nagus okryty brodą. Ten z rzeźby na jabłoni brodę ma tylko przykrytą nieco wzniesionymi do modlitwy rękami.
Trochę poszperałem i znalazłem coś takiego , miejsca z namiarami :www.zpkprzemysl.pl/files/stan2.pdf Pozdrowienia Piotrek
OdpowiedzUsuńTen spis jest mi znany tyle, że te namiary niespecjalnie dokładne - dają błąd od 300-500 m.
UsuńDobrze wiedzieć .
OdpowiedzUsuńNp.: Zlepieńce z Dubnika wg tego spisu
UsuńRzeczywiście rozrzut duży , miejsca w potokach można można łatwiej znaleść idąc korytem .
Usuń