Strony

sobota, 22 listopada 2025

Trzech panów w łódce (nie licząc gimnazjalistów)

czyli jak profesorowie Błażek, Mączyński i Trella popłynęli z młodzieżą z Przemyśla do Warszawy w lipcu 1914. 

21 listopada miałem okazję uczestniczyć w konferencji pt. Tadeusza Trelli pasje i zbiory, w 140 rocznicę urodzin, organizowanej przez Muzeum Narodowe Ziemi Przemyskiej oraz Towarzystwo Przyjaciół Nauk w Przemyślu. W biograficznym wystąpieniu p. Bożena Szwic przypomniała ciekawe wydarzenie z życia przemyślanina - wakacyjny rejs Sanem i Wisłą.

Załoga "Korabia" po przybyciu do Warszawy z delegatem Towarzystwa Wioślarskiego;
Nowości Illustrowane.
25 lipca 1914, nr 30, zdjęcie koloryzowane AI

Gdyby Jerome K. Jerome żył w Przemyślu na początku XX wieku, jego słynna książka mogłaby wyglądać zupełnie inaczej. Zamiast trzech londyńskich dżentelmenów w łódce po Tamizie — mielibyśmy trzech przemyskich profesorów na tratwie „Korab” sunącej po Sanie i Wiśle, w towarzystwie jedenastu ambitnych gimnazjalistów i nadciągającej wielkimi krokami historii. Bo tak właśnie wyglądała niezwykła wyprawa z lipca 1914 roku, ostatniego beztroskiego lata przed wybuchem Wielkiej Wojny. Trzech gimnazjalnych profesorów to postacie nietuzinkowe, z których każdy z nich mógłby zostać bohaterem literackim. Nieco ekscentryczni, samotni kawalerowie poświęceni nauczaniu młodzieży i swoim pasjom.

Tadeusz Trella (1885-1940) – drugi od lewej w drugim rzędzie, najmłodszy opiekun wyprawy, nauczyciel historii naturalnej,  przyrodnik, badacz flory i fauny okolic Przemyśla, twórca zbiorów muzealnych, działacz w zakresie ochrony polskiej przyrody.

Bolesław Błażek (1872 – ok. 1943) – trzeci od lewej w drugim rzędzie, pomysłodawca wyprawy, kapitan „Korabia”, nauczyciel fizyki i matematyki, a przy tym globtroter, autor książek, badacz - pionier psychofizjologii, który umiał zmierzyć szkolne znużenie uczniów estezjometrem sprężynowym.

Czesław Mączyński (1881-1935) – czwarty od lewej w drugim rzędzie, polonista i historyk, pułkownik artylerii Wojska Polskiego, naczelny dowódca obrony Lwowa w listopadzie 1918, polityk Narodowej Demokracji, poseł na Sejm RP (1922–1927), kawaler Orderu Virtuti Militari.

Tratwa zwana "Korabiem” była właściwie rodzajem galaru powstałym w szkolnym warsztacie — solidna, obszerna, z hamakami pod brezentowym dachem. Była podobno przewidziana na 30 osób chociaż ostatecznie zabrała na pokład 14 osób. Wyposażono ją w namioty, łódeczkę płaskodenną, liny, trzy wiosła, kotwicę i kocioł. Całość kosztowała 400 koron.

5 lipca 1914 r. na brzegu Sanu pojawiło się pół Przemyśla. Rodzice, koledzy, dyrektor gimnazjum p. Bojarski i ciekawscy. „Korab” ruszył w drogę, nie wiedząc, że płynie w jedną z ostatnich spokojnych podróży epoki. San przywiódł ich pod Sandomierz, a dalej Wisła prowadziła przez Zawichost, Janowiec, Kazimierz Dolny i Puławy. Po drodze nocne burze, przygody, gotowanie w kotle, wspólne wiosłowanie i obserwacja przyrody, w czym zapewne prym wiódł profesor Trella.

18 lipca dopłynęli do Warszawy. Zamiast hoteli — pomosty przystani Warszawskiego Towarzystwa Wioślarskiego. Profesorowie dostali propozycję noclegu w mieście, lecz odmówili ze względu na solidarność z młodzieżą. „Jeśli młodzież śpi pod gołym niebem — my też.”

Tratwa, jak i w fabule klasycznej książki, okazała się bardziej sentymentalna niż praktyczna na drogę powrotną. W górę rzeki nie dało się płynąć, a transport był zbyt drogi, więc „Korab” miał zostać sprzedany. 

Uczestnicy koleją udali się przez Łódź do Częstochowy, a potem pieszo przez Ojców, Racławice i Zagłębie Dąbrowskie. Do Przemyśla dotarli 30 lipca — dwa dni przed mobilizacją. Wyprawa z 1914 r. była czymś więcej niż spływem. Była lekcją życia i patriotyzmu prowadzoną przez trzech nietuzinkowych profesorów, którzy mogliby śmiało zamieszkać na kartach powieści. A jednak mieszkali w Przemyślu.

Młodzież wróciła opalona „jak Murzyni”, jak pisała prasa tamtych lat. Niedługo potem na horyzoncie pojawiła się armia rosyjska, a historia przestała być przygodą, a stała się dramatem.

Przygotowałem na podstawie artykułów:
„Tratwą po przygodę” Antoniego Sarkady
„Turyści przemyscy w Warszawie”
„Sanem do Królestwa

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz