Nad urwistym brzegiem Ropy, nieopodal drogi łączącej Gorlice z Grybowem, wznosi biały kasztel wybudowany w XVI wieku. Cztery charakterystyczne narożne baszty alkierzowe, tutaj faktycznie służące jako sypialnie oraz attyka arkadowa koronująca obrzeże dachu, tworzą jedyną w swoim rodzaju bryłę. Ilekroć tamtędy przejeżdżam, zawsze przyciąga wzrok i zaprasza.
Ściany pokoi w basztach pokrywają malowidła odsłonięte przy okazji konserwacji obiektu.
Niewielka ale ciekawa ekspozycja w dworskich murach dokumentuje między innymi kulturę ziemiańską z przełomu XIX i XX wieku. Przedmioty codziennego użytku, broń, pamiętniki - swoiste Cicer cum caule...
...okruchy życia toczącego się w dworkach taki jak ten, przeniesiony w sąsiedztwo kasztelu z pobliskich Gorlic.
Orzeł się wznosi ponad skałami,
W kniejach wiatr szumi i wieje,
Chwilami niebo wstrząśnie chmurami
A potem słonko znowu się śmieje.
Tak bywa w Szymbarku
Krysia Szurlejówna sierpień 1933
Ale Szymbark to nie tylko kasztel, ale także Skansen Wsi Pogórzańskiej im. prof. Romana Reinfussa.
Profesor Roman Reinfuss (urodzony 27 maja 1910 w Przeworsku, zmarły w 1998) to etnograf zafascynowany kulturą ludową Karpat. Sporo swoich prac poświęcił Łemkom zamieszkującym Beskid Niski i Bieszczady. Jego pamięć przywołuje sympatyczna rzeźba zasiadająca na złomie piaskowca.
Profesor podczas swoich wędrówek odwiedzał takie właśnie chaty typowe dla pogórzańskich wiosek Obniżenia Gorlickiego.
W mini skansenie zobaczymy ich kilka, a poza tym także wiatraki, kuźnię, budynki gospodarcze oraz ciekawy piec garncarski z eksponowanym obok kołem garncarza.
W środku wypalone już naczynia i donice gliniane.
We wnętrzu chat ciekawie zaprezentowana codzienna krzątanina - tak jakby gospodarze przed chwilą opuścili chałupę śpiesząc do żniwa.
Na ścianach paradnej izby oprócz barwnej samodziałowej makatki, typowe oleodruki świętych obrazków.
Krosna w jednej z izb potwierdzają słuszność zapisków Wincentego Pola dokumentującego saskie osadnictwo na pogórzu (Szymbark to spolszczone Schönberg) "Na obszarze Wisłoki uderza nas fakt inny; całą tę okolicę, którą obszar Wisłoki, Ropy, Jasły, Jasełki i średniego Wisłoka zajmuje, osiedli tak zwani Głuchoniemcy."
"Niektóre okolice są osiadłe przez Szwedów, ale cały ten lud mówi dzisiaj na Głuchoniemcach najczystszą mową polską dijalektu małopolskiego, i lubo z postaci odmienny i aż dotąd Głuchoniemcami zwany, nie zachował ani w mowie ani w obyczajach śladów pierwotnego swego pochodzenia, tylko że rolnictwo stoi tu na wyższym stopniu, a tkactwo jest powołaniem i głównie domowem zajęciem tego rodu."
Obsługa muzeum miła i kompetentna. Zadbano nawet o takie szczegóły jak mirt i rozmaryn na okiennych parapetach.
Całości dopełnia ekspozycja prac dwójki ludowych twórców: malarki Kunegundy Jurczak i rzeźbiarza Józefa Jurczaka (syna).
Ujęły mnie naiwne obrazki malowane na dykcie u schyłku życia przez chorą obłożnie kobietę. Są jak sen staruszki o dziecięcych słonecznych latach.
6 komentarzy:
Super! Jak ostatnio byliśmy tam, skansen już stał, (trzy chałupy i bez Profesora), a zamek szymbarski jeszcze był zamknięty dla turystów. Rewelacja, że się inicjatywa rozwija!
Taką "kobyłę", jak ta nad kuchnią ze zdjęcia na pewno wylepimy u siebie w UchoDyni. Ostatnia, jaką widzieliśmy "nie-w-skansenie" (zresztą zupełnie niedawno, w opuszczonej kosztowskiej chacie) została rozebrana natychmiast po kupieniu tej chaty przez nowych właścicieli. :(
Nawet nie wiedzieli, co to i na co. Wiemy bo wróciliśmy zrobić zdjęcia. Za późno.
Oleodrukami "świętymi" za to, moglibyśmy wytapetować całą powierzchnię domu. Z zewnątrz i wewnątrz. I co z nimi robić?
:D
Pozdrawiamy serdecznie.
Jakie te stare pamiętniki staranne, wykaligrafowane pismo, odręczne rysunki; z wielką przyjemnością zajrzałam do wnętrza pogórzańskiej chaty, a tam za piecem, na ławie świetny cebrzyk do ociekania sera, prosty i funkcjonalny, wart skopiowania; mirt i rozmaryn znam, intryguje mnie bardzo ruta, ta z piosenki o "rucianym wianeczku", chyba nigdy nie spotkałam tej rośliny; urokliwe malunki na dykcie, z kwiatów rozpoznałam tylko strzeliste dziewanny na pierwszym, ptaki w parach, czy to akwarelki? pozdrawiam.
Co zrobić ze świętymi obrazkami? Myślę, że schować a za kilkadziesiąt lat Prezes może się okazać zamożnym handlarzem antykami ;-)
Nie wiem czy pamiętasz Mario, że pokazywałem rutę przy okazji miniskansenu koło Pilzna. Te obrazki wyglądały na sporządzone czymś co kiedyś nazywano plakatówkami (gwasz? tempera? nie za bardzo się znam). Jeśli chodzi o roślinki na obrazach to ja rozpoznaję nie wiele więcej: tzn. dziewięćsił - inne są za bardzo twórczo "przetworzone" jak na moje możliwości.
Fajna robota :) W tej chwili skansen w remoncie.
Pozdrawiam 😀
Dziękuję za miłą wizytę i wieści o skansenie :-)
Prześlij komentarz